Pierwotne miejsce publikacji: Pismo Artystyczne FORMAT nr 78 Piotr Jakub Fereński Kon/sekwencja Wystawa prac Karoliny Jaklewicz zatytułowana „Konsekwencje” została wyróżniona nagrodą wrocławskiego oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków za rok 2017. Jaklewicz jest absolwentką Wydział Malarstwa i Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, jako doktor habilitowana pracuje w Zakładzie Malarstwa, Rysunki i Rzeźby na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej. Artystka jest również kuratorką w Galerii Sztuki Socato. W swych dziełach konsekwentnie posługuje się językiem geometrii. Prezentowane przez nią obecnie cykle prac znacząco różnią się jednak od twórczości sprzed kilku lat. Nadal najważniejsze są dla niej linie, które odzwierciedlać mają idee, być znakami myślenia – choć abstrakcyjnymi to wszakże widocznymi jego śladami. Wytwarzają one przestrzeń, dzielą i łączą, ze środka formalnego stają się podstawowym komponentem pola symbolicznego. Niekiedy posiadają charakter autorytarny, innym razem demokratyczny. Rozrywają świat, ale i scalają go na nowo. Czym są jednak wobec tego „konsekwencje” o których mowa w tytule nagrodzonej ekspozycji Jaklewicz? Czy chodzi o jej własną sztukę, o ciągłość w działaniu artystycznym? O trwałość czegoś, o staranność w dążeniu do wyznaczonych celów? O rezultaty wcześniejszych działań, o następstwa czy skutki określonych zjawisk bądź procesów zewnętrznych względem samej twórczości, a może o wzięcie odpowiedzialność za coś? Przyjęło się sądzić, że w przypadku sztuk plastycznych abstrakcja to odejście od narracyjnego charakteru przedstawienia, to porzucenie myślenia w kategoriach zwierciadła, czyli prób figuratywnej opowieści o świecie. W niektórych przypadkach mamy do czynienia z analitycznymi rekompozycjami zastanych struktur, ale ostatecznie chodzi o wytwarzanie zupełnie nowego porządku wizualnego. Dekonstrukcja przestrzeni i przetworzenie znajdujących się w niej form, kształtów, barw, perspektyw prowadzi do czegoś co określa się „syntetyzującą abstrakcją”. W przypadku nurtów, które w refleksji nad dwudziestowieczną kulturą malarską zwykło się określać jako „sztukę abstrakcyjną”, rezygnacja z jakichkolwiek postaci ilustracyjności zdaje się cechą konstytutywną. Koniec mimesis. Ale czy oznacza to na przykład sprowadzenie tego typu malarstwa do funkcji czysto dekoratywnej? Kultura wizualna niewątpliwie manifestuje się tutaj jako osobna, niezależna i nieredukowalna siła. Praktyka artystyczna po raz pierwszy jest naprawdę wolna, niezdeterminowana czynnikami wynikającymi z pozostałych obszarów ludzkiej aktywności czy samej egzystencji. Powołana zostaje na tej drodze nowa wielka tradycja negująca zależność sztuki od wszystkiego tego, co łączyło się z wierzeniami, społecznymi dystynkcjami, władzą. Choć twórczość plastyczną od dawna uznawano za względnie autonomiczną sferę komunikacji czy ekspresji symbolicznej (przynajmniej od czasów Renesansu), to jednak dopiero na początku XX stulecia wyartykułowano tak wyraźnie koncepcję, w ramach której jedynym warunkiem i jedyną granicą kreacji jest wyobraźnia artysty. Co jednak niesie za sobą owa wolność – przedstawieniowe niezobowiązanie względem świata otaczającego? Niektórzy zdają się mniemać, iż implikuje ona całkowitą niezależność sztuki abstrakcyjnej od znaczeń, sensów, wartości (oczywiście poza tymi estetycznymi czy artystycznymi związanymi z dekoratywnością). Czy zatem malarstwo tego rodzaju nie uczestniczy z zasady w dyskusjach dotyczących naszych pragnień, przekonań, poglądów, wyborów etycznych, a także ideologii i władzy? Czy ich odbiór nie ma nic wspólnego z różnicami społecznymi, z polityką, ekonomią bądź religią? Jaklewicz, którą zaliczam tu do grona najciekawszych współczesnych rodzimych malarek tworzących abstrakcję geometryczną, podziela z pewnością przekonanie, iż granice kreacji ustanawia wyobraźnia twórcy. Niemniej za proponowanym przez nią typem ekspresji artystycznej, kryje się coś więcej niż czysta wizualność. Linie odnoszą się do różnego rodzaju doświadczeń podmiotu – cielesnych, egzystencjalnych, emocjonalnych, społecznych, w końcu również politycznych. Artystka wychodzi od refleksji dotyczącej samego bycia w świecie. Jej abstrakcyjne obrazy naznacza w ten sposób od początku swoista „dwuistotowość”. Abstractio oznacza przecież „oderwanie”. W języku polskim to «odłączyć coś od jakiejś całości», «sprawić, że coś przestaje się stykać ze sobą», «odłączyć przemocą kogoś, coś od kogoś, od czegoś», «spowodować przerwanie kontaktu między jakimiś zjawiskami». Sednem malarstwa Jaklewicz nie jest jednak „odrywanie”, „odłączanie”, „izolowanie”, „wyrywanie się” ze świata sensów. Przestrzeń podwójnej geometrii, kolorów przerzucanych na cienie, linii przekształcających się symbole to raczej niepokojąca gra wzywająca do myślenia. We wcześniejszych jej pracach obecne są przede wszystkim kwestie zawiązane z doświadczaniem kobiecości (w przekonaniu autora niniejszego tekstu „postsekularnie” podszyte pytaniami o transcendencję czy też o metafizyczne napięcie między cielesnością a psyche). Obrazy te uwodzą intymnością, subtelnością, delikatnością. Pamiętać przy tym jednak należy o powstałych w latach 2011-2012 pracach będących wypowiedzią na temat „brakujących przykazań”, a także poruszające problematykę „coming outów”. Wymienić tu można takie płótna, jak: „Jedenaste - nie dyskryminuj”, „Jedenaste - nie dyskryminuj kobiet”, „Dwunaste - pozwól godnie odejść”, „Sekret”, „Prawda”. Współcześnie artystka wciąż nie przestaje zgłębiać zagadnień łączących się z podmiotowością – czyli samowytwarzania się, samostanowienia, metamorfoz. Ma ona przy tym nie tylko pełną świadomość złożoności owych procesów tożsamościowych, ale i nieuchronności ciągłego ich negocjowania w obszarze dominujących reguł, norm, wzorców zachowań czy też przekonań mających na celu legitymizację aktualnie panującego porządku społecznego (mi. modelu patriarchalnego). Zauważa pęknięcia wewnątrz owego systemu, podejmuje odważną dyskusję z wierzeniami i poglądami, których walor prawdziwości, adekwatności czy pożyteczności jest dziś co najmniej problematyczny. Kluczowa jest więc tu kwestia hegemonii kulturowej – obszaru praktyk, które dzięki zanurzeniu w sferze symboli i wartości (także estetycznych) decydują o utrzymywaniu się systemu władzy zgodnego z interesem określonych grup czy klas społecznych (supremacja mężczyzn, neokonserwatywnego pragmatyzmu, kościoła, ortodoksji, populistów, kulturowego fundamentalizmu itp.). W taki oto sposób tytułowe „Konsekwencje” zdaje się podkreślać, że budowana przez Jaklewicz abstrakcja to wyraz doświadczeń kobiety, dla której rany, cięcia, sznyty wchodzą obecnie w otwarty dialog z symbolami, w szczególności tymi religijnymi. Artystka nie stroni od politycznych napięć i emocji. Wnikliwie bada rzeczywistość nas otaczającą. Filtrując ją przez świat własnych imaginacji i artystycznej techniki, podnosi kwestię alternatywnych wizji jednostki i wspólnoty. Jej obrazy wchodzą w sferę publiczną, stają się działaniem, społeczno-polityczną manifestacją podmiotowości. I co bardzo ważne: jej geometria nie boi się uniwersalizacji, stawiania pytań o charakterze ogólnym. Karolina Jaklewicz w swej twórczości nie dąży więc w żadnym razie do tego by „coś przestawało się z czymś stykać, odrywało od czegoś”. Odwrotnie. Nieustannie zdaje się mierzyć z faktem, że sytuacja społeczno-polityczna przemocą wdziera się w jej prace. Czerń pojawia się zupełnie nieproszona. Bycie i tworzenie skazane są na dziwną wolność, która niesie ze sobą nieustanne zagrożenie. To zarazem obecność ciągle zmagająca się z przyszłością i przeszłością. Swymi pracami artystka dowodzi przy tym, że najpotężniejsze symbole to te abstrakcyjne, geometryczne. Analizuje za ich sprawą relacje skończoności i ponadczasowości, przymusu i niezgody, uległości i buntu. Reasumując, linie, kolorystyka, światło, cienie i kształty składające się na aurę prezentowanych prac Jaklewicz stanowią nie tyle przekroczenie chłodnego obiektywizmu języka geometrii, co przez skojarzenia z kulturowymi sensami, włączają się w osobliwą, intelektualną grę toczącą się między negacją a afirmacją bytu. Formy ujawniające treści wewnętrzne podlegają dialektycznej konfrontacji z (zewnętrznymi) znaczeniami. Nieproszona czerń wciąż – można powiedzieć „na szczęście” – pozostaje w mniejszościowym stosunku wobec odcieni bieli, cielistości, szarości. Jej sztuka to wyraz nowego typu awangardy, dążącej do rozpoznania i ukazania współczesności wraz z największymi zagrożeniami, jakie owa współczesność ze sobą niesie.